niedziela, 29 grudnia 2013

1. Męcząca lekcja i bezsensowne rozmowy

Łąka. Ja i on siedzimy na kocu i wtuleni w siebie oglądamy nagie niebo. Jest idealnie, nikt nam nie może przeszkodzić. On uśmiecha się do mnie, ja to odwzajemniam. Jego usta zbliżają się do mnie, a potem...
-Panno Emily! Panno Emily Harris!
Obudziłam się. Znowu byłam w tej beznadziejnej klasie, na beznadziejnej lekcjii, w beznadziejny dzień. Transmutacja, pff, też mi coś. I gdzie mi się to niby przyda?- pomyślałam.
-Panno Harris, czy może mi pani wytłumaczyć dlaczego spała pani na lekcji?
-Ja? No.. ee.. Nie za bardzo. Po prostu sie nie... nie wyspałam?
-Nie wyspała się pani? A dlaczeguż to? Czy.. był jakiś alarm w nocy, którego nie słyszałam? Czy może coś innego?...
W klasie nagle zapadły ciche śmiechy i cichutkie "no, wcale bym się nie zdziwił". Jednak profesor McGonagall tylko podniosła dłoń i już było cicho jak w grobie.
-Panno Harris, nie dostanie pani szlabanu, tylko dlatego, że jest to pierwsza taka sytuacja, pozatym nie lubie tego robić tak uzdolnionym uczniom. A teraz do zajęć!

*po lekcji*

Szłam korytarzem, gdy nagle wpadli na mnie Alice i Ted- moi najlepsi przyjaciele. Alice od razu musiała coś powiedzieć na temat dzisiejszej sytuacji:
-Zwariowałaś? Spać na transmutacji? W drugiej ławce, u McGonagall? Co się..
-Wszystko dobrze, okej?!
-Dobra, dobra, już sie tak nie denerwuj, bo ci żyłka pęknie..
-Nie no, kochana, spać  na historii magii- to rozumiem, ale u McGonagall? Co ty samobójstwo popełniasz?!- Ted miał minę jak ktoś, kto nic nie rozumiał.
-Nieeee! Słuchajcie, naprawde doceniam to co dla mnie robicie i wogóle, ale to chyba moja sprawa, co, jak i kiedy robie!
-No tak, rzeczywiście. Chodź Ted, spóźnimy sie na eliksiry.
-Ale Alice, ja nie miałam tego na myśli! No Alice, zaczekaj! Alice! Ted! Halo!
Po eliksirach, jako, że była to moja ostatnia lekcja, poszłam do dormitorium. Również podczas obiadu i kolacji Alice i Ted byli na mnie obrażeni. Jednak wieczorem, gdy wszyscy już spali, postanowiłam jeszcze raz spróbować zagadać Alice w sypialni:
-Alice? Możemy porozmawiać? To dla mnie bardzo ważne...- wyczułam, że mój ton, jest bardzo błagający.
-Czego chcesz?- ton Alice był niemiły i choć nie powiedziała tego głośno, czułam, że myśli "zostaw mnie w spokoju".
-Porozmawiać. O tym, co sie wydarzyło i dlaczego.
Alice zrobiła minę i usiadła obok mnie na łóżku.
-Tak?
-No więc.. Śniłam o Jam..
-No o Jamsie i co?
- Skąd wiesz?
-A o kim by innym?- zrobiłam przestaszoną minę- I co tak patrzysz?- Alice wstała z łóżka i wróciła do poprzedniej czynności- składania ubrań.
-Ile razy ja już ci o nim mówiłam?
-Ile? Tak z pięćset...
Poczułam, że sie rumienie. Tak dużo razy mówiłam do niej o jednym chłopaku, ale za to jakim cudownym- Jamsie Syriuszu Pottrze.
-Dobra chodźmy juź spać, bo nie wstaniemy.
Przytaknęłam. Alice zgasiła światło.
-Dobranoc, przyjaciółko!
-Dobranoc Alice!
Śniło mi się coś podobnego do snu na lekcjii. Był to piękny sen.

***

Rozdział krótki, to fakt, ale ja mam taki zwyczaj dawać krótkie rozdziały, za leniwa jestem ;D
Aha i jakby coś sie nie zgadzało w kwestii Hogwartu, to śmiało pisać! J. K. Rowling nie jestem...
Do zobaczenia *.*
P.S.
Spodobało się czy nie? Daj komentarz! Dziękuje ;33

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo fajny, ogólnie podoba mi się sposób w jaki piszesz :) Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować talentu i zareklamować się tu :)
    severus-hermiona-blog.blogspot.com :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje bardzo za każdy komentarz! Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy!