Po tym jednym zdaniu, wszyscy ucichli. Tak, że było słychać deszcz na dworze oraz huki sów. Spojrzałam Jamesowi prosto w oczy, a on w moje. W myślach po cichu policzyłam do dziesięciu. Jego wzrok nie schodził z mojej osoby. Rob tymczasem, oglądał salę. Zrobiło się... dziwnie.
-Słyszysz?- powiedział James.
Postanowiłam chwile jeszcze pomyśleć. To ostatnia szansa. Teraz, albo nigdy. Może się na mnie zawiść, albo zadowolić. Było trudno, tak. Sekundy mijały, James wyczekiwał odpowiedzi, coraz bardziej się niecierpliwiąc. W jego oczach zauważyłam zarówno iskierki nadziei, jak i zadowolenia. I jeszcze raz. Raz, dwa, trzy... Niby to takie proste, a jednak. Trudne. Czy mam go zawieść? Czy może ucieszyć? Spojrzałam na zegar. 12:30. Jest jeszcze czas...
-Proszę...- nalegał.
Rob w końcu oderwał się od oglądania, spojrzał na mnie, potem na przyjaciela.
-Stary, nie masz co prosić- zaczął- widzisz, że się nie zgodzi.
Rob obrócił się na pięcie i pomaszerował w kierunku wyjścia. James został. Dotknął mojej ręki, a ja poczułam stado motyli w brzuchu. Oczy miał szeroko otwarte. Nachylił się ku mojej twarzy.
-Wiem, że jesteś chora i przepraszam, ale proszę. Pomóż mi, a jeżeli nie mi, to Albusowi. Zostawisz go tam samego?- szepnął.
Spojrzałam na niego. Z niewiadomych powodów, do oczów napłynęły mi łzy, które chwilę później znajdowały się już na białej kołdrze.
-Przepraszam... Bardzo chcę iść, ale...
-Błagam, zrobię co chcesz- powiedział z nadzieją.
Mój mózg pracował na pełnych obrotach. Tak czy nie? Iść czy zostać? Cztery, pięć, sześć...
-Okej- powiedziałam, na co chłopcy uśmiechnęli się.
Zaczęłam powoli wstawać z łóżka. Wszystko mnie bolało. Gdy zorientowałam się, że mam na sobie piżamę, szybko się schowałam pod kołdra, wzięłam torbę, którą przyniosła mi Alice z ubraniami i spojrzałam na gości.
-Aha- powiedzieli, po czym odwrócili się.
Szybko się ubrałam, spięłam włosy i po pięciu minutach, byłam już gotowa.
-Lumos- szepnęłam, a na końcu mojej różdżki, pojawił się płomyk światła. To samo zrobili moi towarzysze.
Starałam się iść powoli i spokojnie oraz jak najciszej. Stąpałam po szarych kafelkach Hogwaru niczym mysz. Wyszliśmy z "szpitala". Było strasznie ciemno. Aż za bardzo. Bałam się jak nigdy i czułam, że serce zaraz mi wyskoczy. Różdżkę miałam wyciągniętą do przodu i uważnie się rozglądałam. Było słychać tylko lekkie stąpanie po podłodze i głośne oraz mocne bicie serca. Bum, bum, bum. Wytrzymaj. Nie płacz. Nie panikuj. Nie uciekaj. Bądź silna... Wytrzymaj.
-Zatrzymajcie się- mruknęłam. Moi towarzysze spojrzeli na mnie.- Nie możemy... Ja...
Usiadłam na podłodze, podniosłam nogi do podbródka, a po mojej twarzy napłynęła łza. Jestem bezsilna. Nie mogę. Nie potrafię. Po chwili moje policzki były już całe mokre.
-Wstawaj!- krzyknął Rob.
Spojrzałam się na nich ze łzami w oczach.
-Rob, idź stąd- powiedział stanowczo James.- No spadaj!- krzyknął, na co Rob od razu zareagował.
-Ale się pospiesz- odchrząknął odchodząc.
Nadal siedziałam w pozycji skulonej, a po moich jasnych policzkach spływały łzy.
-Emily... Emily...- zaczął chłopak- posłuchaj- usiadł obok mnie i oparł głowę o zimny mur.- Wszyscy myślą, że jestem taki odważny, że wszystko potrafię, że mam gdzieś naukę, że nic mnie nie obchodzi, że moje życie jest idealne. Ty pewnie też, zresztą... Nawet Rob- mój najlepszy przyjaciel tak sądzi. Albus, Hugo, mama, tata, ciocia, wujek, babcia, dziadek. Wszyscy, którzy mnie... można powiedzieć znają. Tak nie jest. Jestem zwyczajny człowiekiem, i jak każdy mam swoje lęki. Często boję się, że coś złego stanie się mojej rodzinie, moim bliskim. Zdarza się, że płaczę. Jak każdy. Przejmuję się nauką. Kocham mojego brata. Staram się być lepszy. Czasami może tego nie okazuję, jednak dążę do tego. Trudno jest, ale kogo to obchodzi. Bardzo często mam wrażenie, że jednak wszyscy mnie mają gdzieś. Moi rodzice lepiej traktują mojego brata niż mnie. Wiem, że to nieprawda, ale... Często jestem bezsilny. Często nie potrafię. Chcę iść, by wreszcie mu pomóc. Wreszcie pokazać, że mi na nim zależy. Jesteś ważną osobą w moim życiu, dlatego chcę, abyś mi pomogła. Mam nadzieję, że zrozumiesz.
Zakończył i wstał. Wyciągnął do mnie swoją rękę, a ja się mu przyjrzałam, po czym spojrzałam na dłoń. Decyzje, decyzje. Trudno. Chwyciłam i poczułam ciepło. Tajemnicze ciepło. Takie piękne, które mogłoby trwać wiecznie.
James uśmiechnął się do mnie, a ja do niego. Otarłam łzy i pomaszerowaliśmy w kierunku Roba. Nagle, usłyszeliśmy za sobą zimny głos:
-Czyżby nocna wycieczka?
Odwróciłam się i to samo zrobił chłopak.
***
No hej. Przepraszam Was bardzo, że rozdział się tak długo nie pojawiał i że teraz taki krótki, ale miałam trudny tydzień. Nieważne.
Nie podoba mi się, może Was zadowoli.
Kocham Was, Raspberry ♥
Cześć!
OdpowiedzUsuńFajnie, Emily się zgodziła. Cudownie opisałaś to, jak biła się ze swoimi myślami.
No i James... Super. Świetnie przedstawiłaś jego uczucia i to, jak inni o nim myślą, a jak jest naprawdę.
Czyżby nocna wycieczka? Hmm... Ten tekst kojarzy mi się z Severusem ^.^ Ale nic nie mówię, tylko czekam na następny rozdział :3
Pozdrawiam
always
P. S. Zapraszam na rozdział VII :) http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/2014/02/rozdzia-vii.html
Severusa nie ma w tych czasach xD
UsuńWiem, że rozdział, ale nie miałam czasu. Dzisiaj postaram się nadrobić ^^
:D Dzięki. Przy okazji - już zapraszam na rozdział VIII xD http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/
UsuńRozdział X :D http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/
UsuńZapraszam na rozdział XI :* http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/
Usuń*o* , a ja wiem kto to powiedział ! Ja wiem ! Emcia się zgodziła , paparapapa ! Boski ! czekam zniecierpliwiona na next ! Twoja przyjaciółka Sweet Berry ( Grace )
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do Liebster Blog Award!!! :)
OdpowiedzUsuńSzczegóły na http://severus-hermiona-blog.blogspot.com/ :3