niedziela, 19 stycznia 2014

7. "Mój brak poczucia czasu"

"Między mężczyzną, a kobietą przyjaźń nie jest możliwa. Namiętność, wrogość, uwielbienie, miłość- tak. Lecz nie przyjaźń.

"Nareszcie weekend!"- pomyślałam wstając z dużego łóżka i podziwiając piękne niebo, przez okno w dormitorium. Nie minęła chwila, jak przypomniałam sobie wczorajszą rozmowę, kartkę, Jamesa, Albusa, Ślizgonów. Nie, teraz mam wolne! Wolne? Nie! Eryk!
Podbiegłam szybko do szafy i ubrałam pierwsze z brzegu (i w miarę normalne) ubrania. Poczesałam na szybko włosy, wzięłam książki i pięć minut później byłam już w bibliotece.
Było to bardzo duże miejsce, prawie podobne Wielkiej Sali. Regały, które wielkością dorównywały sufitowi, a na nich piękne księgi, zakurzone książki, dotknięte już przez czas, czy stare podręczniki, których już dawno nikt nie używał. Uczniowie, siedzieli w wielkich, ciemnobrązowych krzesłach i stołach. Każdy był cicho, ucząc się do egzaminów, testów, czy SUM’ ów. Każdy miał nos w książce, czasami były przypadki, że po cichu rozmawiali. Niektórzy szukali pośród regałów odpowiedniej książki.
Eryk już na mnie czekał. W biegu podeszłam, przepraszając za spóźnienie i usprawiedliwiając się wczesną porą. On tylko na mnie patrzył z uśmiechem, po czym chwilę później oznajmił, żebym już przestała gadać i usiadła już na krześle (które swoją drogą jest bardzo duże).
-Dobra, w takim razie, na czym ostatnio skończyliśmy?- oznajmił po chwili milczenia, gdy ja nadal szukałam odpowiedniej strony.
-Chyba na...- nadal kartkowałam- ... na...
-No proszę cię, Emily, nawet nie pamiętasz gdzie skończyliśmy?- chłopak podał mi „zeszyt”, w którym zapisywałam notatki z naszych lekcji- co tu pisze?
Spojrzałam na moje pochyłe pismo na kawałku strony. Ledwo co odczytałam:
-Tru-ci.. Trucizny... z... Trucizny z roślin!
Eryk spojrzał na mnie jednocześnie zdenerwowany i zadowolony.
-Brawo, Emily- uśmiechnął się cwaniacko -W takim razie, co wiesz o truciznach z roślin?
Wysiliłam swój umysł jak tylko mogłam, ale nie potrafiłam się skupić. Byłam zupełnie gdzie indziej. Myślałam, myślałam i nic nie wymyśliłam. Trucizny, trucizny...
-Dobrze, to może mała powtórka- powiedział chłopak.
Na to nie byłam przygotowana. W każdym tego słowa znaczeniu.
-Nie, wiesz co... Nie trzeba... Naprawdę...- powiedziałam wręcz błagającym tonem.
-Emily, co się dzieje? To przez ten jutrzejszy mecz?- zapytał zamykając swoją książkę.
-Jaki mecz?
Uniosłam wzrok i ujrzałam jego czekoladowe oczy, patrzące się na mnie współczująco. Rzeczywiście nie wiedziałam, o co mu chodzi. Nie miałam w ogóle poczucia czasu, po postu rano wstawałam, pakowałam rzeczy na lekcje (pamiętam plan) i wychodziłam. Wiem tylko, że jest już w miarę zimno, pewnie koniec jesieni, może nawet początek zimy.
-Jutrzejszy- odpowiedział krótko.
-Ale jaki? Kto z kim i jak?
Pomyślałam sobie, że może to brzmieć, jakbym była jakąś głupią dziewczyną, która w ogóle nie wie, co się dzieje wokół niej. Ale trudno, „jak nie wiem to się pytam”, mawiał mój dzidek.
-My, czyli Puchoni, przeciw wam, czyli Krukonom.
Jak ja mogłam zapomnieć taką oczywistą rzecz? Przecież te mecze mamy co roku, wszyscy o nich mówią, jest pełno treningów, wisi to nawet na tablicy ogłoszeń! Bez zastanowienia uderzyłam się w głowę, przez co Eryk głośno się zaśmiał.
-Dobra, Emily, przechodzimy do pracy... Jakie znasz trujące rośliny?
Rośliny... Trujące... Hmm... Przyznam szczerze, że nie znałam żadnych trujących roślin, więc postawiłam na strzelanie.
-Odrosok?...- odpowiedziałam niepewnie.
-Nie, nie, nie! Co ci mówiłem? Odrosok to SUBSTANCJA, która ma okropny zapach, ale NIE JEST TRUJĄCA! Jutro nie idziesz na mecz!
-Dlaczego?!- zapytałam, chociaż i tak nie chciałam iść.
-Masz się uczyć! Będę cię tym męczył do końca roku szkolnego!
W tym momencie pomyślałam sobie, że mecz jednak nie jest taki zły. O nie kolego, tak nie ma, nie będziesz mi tu rozkazywał!
-Ale ja chce iść!- krzyknęłam.
Brzmiało to trochę jak moje kłótnie z mamą, gdy ja chcę pojechać z nimi na Pokątną, a ona mi mówi, że „mogę przecież pojechać z Alice i Tedem”. Czasami naprawdę dobija mnie głupota niektórych.
-Nie pójdziesz!
Przez chwile patrzyliśmy na siebie w milczeniu, po czym on zaczął się pakować. Był cały czerwony na twarzy z zdenerwowania, chociaż uważam, że nie miał ku temu powodów. To przecież on mnie sprowokował, a nie ja jego. Starałam się zachować spokój, on chyba też, ale jakoś mu to nie wychodziło.
-Na dzisiaj koniec!- i wyszedł z biblioteki.
Przez chwile siedziałam sama, gdy nagle do mojego stolika przyszedł James. Chyba się zarumieniłam na jego widok, ale byłam dalej tak „wkurzona” (chociaż jak mówiłam, starałam się zachować spokój), że nie obchodziło mnie to.
-Cześć- powiedział siadając.
-Cz-cześć- odpowiedziałam patrząc w ciemnobrązowy stół, na którym leżały moje porozwalane książki, zeszyty i pióra.
-Co tam?- zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-Yy... Chyba dobrze. Co się dzieje? Czego chcesz?- zapytałam nie przeciągając.
James spojrzał na mnie, po czym po chwili zastanowienia, powiedział:
-A czy musi się coś dziać? Czy muszę coś chcieć, gdy do ciebie przychodzę?
Po tym co powiedział, uniosłam brwi w górę. Tak, jasne, James Syriusz Potter przychodzi do mnie, bez powodu, tylko, żeby "porozmawiać". Już to widzę.
-Dobra, dobra, nie patrz tak na mnie- chłopak uniósł ręce- Przyszedłem tutaj zapytać się, co z moją propozycją?- powiedział z małym oburzeniem.
Wiedziałam, że kiedyś się o to zapyta, ale nadal nie byłam pewna co do tego. On myśli, że to takie proste. Iść w środku nocy, obronić brata (czy kolegę) przed Ślizgonami z szóstej klasy. Taaak, pewnie, to takie proste.
-Jeszcze się nie zastanowiłam- powiedziałam pakując książki.
Chłopak zbliż swoją twarz do mojej, tak, żeby nikt nas nie usłyszał, po czym powiedział po cichu:
-Emily, mamy coraz mniej czasu. Musielibyśmy się jeszcze przygotować. Wiesz plan, te sprawy. Dzisiaj jest dzień, w którym większość się uczy, jutro będzie mecz, a pojutrze lekcje. Nie ma czasu. Więc zgadzasz się czy nie? Naprawdę nie obrażę się jeżeli się nie zgodzisz, ale dobrze by było, gdyby jednak tak.
Miałam wojnę w głowie. Iść czy nie? Pytanie, które dręczyło mnie całą noc, cały dzisiejszy ranek. Dalej tego nie wiem. To jest takie trudne… Odetchnęłam głęboko kilka razy, starałam się wyłączyć i mocno pomyśleć, a prawie wszystkie oczy w bibliotece były utkwione w nas. James przyglądał się mi w oczekiwaniu na odpowiedź, reszta oglądała, co się dzieje. W sumie to nie dziwie się im. Wszystko jest lepsze od gapienia się bezsensownie w książki i próbowaniu się uczyć.
Jeszcze raz odetchnęłam, po czym powiedziałam:
-No dobrze. Mogę iść. Ale jak chcesz przejść niezauważony? Filch i Norris wszędzie pilnują, nawet w nocy.
Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech. W sumie to nie wiem czy z tego, że się zgodziłam, czy z tego, że miał „super” plan na przejście.
-Ja się wszystkim zajmę- po czym wstał, a chwilę później dodał- Dziękuję.
Nie wiem dlaczego, ale nie byłam za bardzo zadowolona z tego. Gdyby miesiąc temu zdarzyło się coś takiego, skakałabym z radości. A teraz? Nie za bardzo.
Spakowałam do końca swoje rzeczy i wyszłam z biblioteki. Żałuję, że się zgodziłam- pomyślała. Co ja najlepszego zrobiłam?! A teraz to już nieodwołalne! Jestem taka… naiwna?
W połowie drogi spotkała Julie. Od dłuższego czasu, bardzo chciałam z nią porozmawiać, ale rzadko się spotykałyśmy.
-Hej!- krzyknęłam.
Dziewczyna minęła mnie jakby nie dość, że mnie nie znała, to jeszcze nie słyszała.
-Kim ona, do cholery jest?!- powiedziałam po cichu do siebie.
Pobiegłam szybko do Wielkiej Sali, mając nadzieję, że tam poszła. Jednak jej tam nie było. Dziwne. Naprawdę.
Nie męcząc sobie już tym głowy, podeszłam do stołu Ravenclaw, usiadłam i zaczęłam jeść obiad. Wokół mnie wszyscy rozmawiali o meczu. Jak ja tego nie usłyszałam? Tyle pytań bez odpowiedzi…

***

Heej!
Jak się podoba? Przyznam szczerze, że mi nie za bardzo. Taki nudny. Ale obiecuje wam, że za niedługo będzie się coś dziać!
Teraz rozdziały się będą dosyć często pojawiać, bo mam ferie, a nigdzie nie wyjeżdżam. A wy kiedy macie?
Chciałabym jeszcze podziękowań za nominację do LBA, ale na razie nie mam czasu, żeby to zrobić. Chociaż postaram się jak najszybciej.
Za niedługo możecie się również spodziewać nowego wyglądu bloga. Zamówiłam już TU, więc będzie :)
Dobra nie będę przeciągać, więc pozdrawiam i do zobaczenia!


5 komentarzy:

  1. Szablon Gotowy ! :D
    Jeśli chcesz mieć więcej komentarzy wyłącz weryfikacje komentarzy .

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny rozdział i nowy wygląd :) Bardzo mi się podoba twój blog i lubię go czytać :)
    + zapraszam wszystkich fanów Sevmione do mnie :) http://severus-hermiona-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już w ferie (czyli za kilka dni ^^) zabiorę się do czytania :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje bardzo za każdy komentarz! Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy!